Bylo ciemno. I nagle taka jasnosc. Otworzyl oczy. Swiatlo dochodzilo z przedpokoju. Drzwi do jego pokoju byly otwarte. Zobaczyl, ze waska smuga jasnosci zaczela sie powiekszac. Ze swiatla ujrzal wyciagnieta w jego strone reke. Kobieca. Z jej ramienia splywal w dol srebrzysty rekaw. Jedwab? Postac wyszla z otaczajacego ja blasku i plynnym ruchem jakby nie dotykajac ziemi zblizyla sie do niego. Usiadl na lozku. Byla piekna. Migocace, srebrne wlosy opadaly na jej smukle ramiona i dotykaly plecow. Srebrna suknia otulajaca jej cialo tylko dodawala uroku jej osobie. Wyciagnela reke i delikatnie aczkolwiek stanowczo pociagnela go za soba. Wstal i szedl powoli wiedzionyjej poswiata. Wyszli z pokoju. Zaprowadzila go do lazienki. Znal to miejsce. W koncu bywal tu nie raz. Teraz jednak bylo inaczej. Ta poswiata przy niej, ta cala jasnosc. Czul sie wolny, beztroski, szczesliwy. A jednoczesnie taki bezsilny. Zemdlal, opadl na podloge. Lezal w bezruchu a na jego twarzy widac bylo radosc. Usmiechal sie. I nagle swiatlo jakby zgaslo. Nastala ciemnosc. A na brzegu wanny lezala ona...zakrwawiona zyletka.

 

**************************************************************************************************************

 

Lezalam. Bylo spokojnie. Cicho. Otoczona wonia roz stojacych na stoliku obok mnie. Wszystko sterylnie czyste. Cholernie sterylnie czyste. Przez uchylone okno do pokoju dostaje sie cieple powietrze. Promyki slonca skacza wesolo po podlodze. Chcialam podejsc do okna. Chcialam cieszyc sie tym widokiem. Ale niemoge sie podniesc! Tylko glowa strasznie mnie boli...

Gdzie ja jestem? Przeciez nie w domu... I nagle to do mnie dotarlo: nie udalo sie! Dlaczego? Co zle zrobilam? Przeciez zazylam cala garsc tabletek. Tak jak zaplanowalam. Wiec o co chodzi? I co ja tu w ogole robie? I skad tyle pytan? Tyle niewiadomych? Przeciez wszystko bylo pewne. Przeciez nikomu na mnie nie zalezy, nie mam nikogo, nie daze do zadnego celu. Wiec po co zyc? I czym w ogole jest zycie? Pustym slowem? Materialna egzystencja? Zycie staje sie puste bez uczuc, bez przywiazania, bez radosci. Moje zycie jest takie-puste,  beznadziejne, bezsensowne. Ja nie chce...zyc, egzystowac, istniec, byc. Po prostu nie chce. Pozwolcie mi umrzec! Moja reka... Lewa. Piecze. Szczypie. Boli. Co sie dzieje? Patrze na przedramie. Zabandazowane. Mocno. Jakies igly wystaja z pomiedzy pasa snieznobialej bawelny zabarwionej krwia. Pamietam. Nie bolalo. Wtedy. Blaszka tak delikatnie, przyjemnie przecinala skore.

 

**************************************************************************************************************

 

Samotnosc

Niektorzy ja lubia. Zjawia sie co chwile. Towarzysza jej rzeczy martwe. Ksiazki, komputer... Pozostaje, gdy ktos odejdzie. Wiedziony instynktem stada zostawia mnie dla miliona innych podobnych osobnikow. Ale oni jej nie lubia. Ja dziele z nia kazda chwile. Kazdy moment mojego zycia wypelnia tylko ona. To nie pustka. To cos, co wypelnia moje serce. To ona. I zal po tobie. Zal, ze odszedles.

**************************************************************************************************************

Pocalunek

Nie czulam sie szczesliwa, gdy mnie calowales. Nie potrafiles sprawic, ze cieszylam sie z zycia. Przyjacielskie musniecia ustami. Nic wiecej. Czy tylko na to cie stac? Nie potrafisz zrozumiec, ze jestem jedynie czlowiekiem, wiec potrzebuje milosci. T y nie umiesz mi jej dac. Wiec spie*****j.

**************************************************************************************************************

Krawat

Wisial sobie w szafie na wieszaku. Niebieski w czerwone groszki. Umiem go wiazac. Otworzylam szafe i wyciagnelam pas materialu. Najpierw w lewo, potem w prawo... Udalo sie. Supel byl gotowy. I mocny. Zacisnelam go naszyi. Przyjemna w dotyku tkanina otulila mnie. Poczulam goraco. Poczatkowo przyjemne, zaczelo mi doskwierac. Zaczyna mi brakowac powietrza. Piecze mnie twarz. Kreci mi sie w glowie. Upadam na podloge.

-Co ty wyprawiasz idiotko!

Znowu zauwazyli. Dlaczego nigdy mi sie nie udaje...